Ale ludzie Ci są często niezauważani przez otoczenie. Chociaż mają swoich przyjaciół, rodziny i współpracowników, nikt ich jednak nie wyróżnia i nie nagradza.
A przecież cisi bohaterowie są jednocześnie niezwykli, ciekawi i niepowtarzalni. Na przykład Jan Rabenda – od wielu lat ratuje życie co najmniej kilku osobom rocznie. W mroźną, zimową niedzielę możemy zobaczyć go jak jako „Mors” kąpie się w towarzystwie kolegów na „Babim Lochu”, a w tygodniu „kopie piłkę” w klubie piłkarskim „Agrometu” w sali gimnastycznej przy ul. Jana Pawła II. Albo Stanisław Kownacki – emeryt, były pracownik „Agrometu”, oddał już 50 litrów krwii, za co Starosta Powiatu Brzeskiego Maciej Stefański uhonorował go medalem X - lecia Powiatu Brzeskiego. Henryk Dobrowski – to lider wśród członków klubu, dał potrzebującym 58 litrów krwi, więc nieomal 11 razy tyle, ile krąży w żyłach każdego z nas. Mówi, że to dobrze wpływa na potencję i hartowanie organizmu. A zaczął oddawać krew prozaicznie – zachęcony w 1972 r. w czynnej służbie przez wojskowych przełożonych.
Zarówno Pan Dobrowski jak i Rabenda, a także ich kolega Ryszard Borowski oddali swój szpik do Banku Szpiku Kostnego. Ryszard jest też zapalonym kolarzem zrzeszonym w klubie „Na przełaj”. Bardzo zachwala uroki tego sportu i narzeka na brak ścieżek rowerowych w Brzegu. W tym samym gronie znalazł się też młodziutki Jacek Paluch, najpierw słuchał mitów krążących o honorowych dawcach, że jak się raz zacznie to trzeba oddawać krew ciągle (co jest nieprawdą), ale przekonany przez kolegów w grudniu 2008 r. oddał swoją krew innym i jest z tego dumny.
Ci ludzie tak zwykli ze swoimi pragnieniami są jednocześnie bardzo niezwykli, bo oddali się pewnej, ważnej idei – honorowemu krwiodawstwu. Jak sami mówią, powody były różne, o materialnych nie ma mowy, bo wolny dzień w pracy i parę czekolad to żadna rekompensata. Zdaje sobie z tego sprawę także prezes Agrometu Pilmet Sp. z o.o. Krzysztof Wilk, który jak może wspomaga Klub Honorowych Krwiodawców w swojej firmie. Nie kręci nosem na dni wolne (kiedy oddają krew), płaci za salę gimnastyczną, zaproponował aby klubowicze mogli się spotykać w zakładzie, obiecuje też dalsze wsparcie. Rozumie tych ludzi, gdyż sam, chcąc ratować chorego kolegę z pracy zdecydował się oddać swoją krew. Na wniosek Rady Okręgu Federacji Związku Metalowców w Opolu reprezentowanej przez przewodniczącą Halinę Marszałek, Henryk Dąbrowski otrzymał Złoty Krzyż Zasługi, Stanisław Kownacki – Srebrny Krzyż Zasługi, a brązowe krzyże otrzymali: Jan Rabenda i Andrzej Milcarz.
O wszystkich krwiodawcach zrzeszonych w Agromecie nie sposób napisać, ale wszyscy oni są bohaterami codziennych dni, czasem bezimiennymi, lecz zawsze ludzie ci mogą spokojnie spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie „jestem ważny i wyjątkowy, bo bezinteresownie ratuję ludzkie zdrowie i życie”.