Do drugiej nocy w lesie czekał na ratunek, jego auto fala zepchnęła z drogi.
Mogło skończyć się tragicznie. Mariusz Tureniec, starosta zgorzelecki cudem uniknął śmierci, gdy land rover, którym wracam z Bogatyni został dosłownie zmyty przez potężną falę powodziową.
Woda zepchnęła auto z drogi do lasu. – Spieszyliśmy do Zgorzelca po pomoc dla Bogatyni, nagle uderzyła w nasz samochód woda z przerwanej tamy. Razem z kierowcą ratowaliśmy się wybijając szybę i wychodząc na zewnątrz. Od godz. 17 do 2 w nocy trzymaliśmy się drzew czekając na ratunek. Tak przetrwaliśmy drugą falę. W nocy uratowali na ratownicy w Jeleniej Góry i Wrocławia – relacjonował starosta dla TVN24 leżąc na szpitalnym łóżku.