Dolnośląski Klucz Sukcesu nie jest nagrodą gospodarczą. Tego typu statuetek, dyplomów i pucharów jest w naszym regionie mnóstwo. Pomysłodawcom Klucza nie chodzi o to, żeby nagradzać firmy, za to do czego dążą wszyscy – czyli do sukcesu ekonomicznego.
- Chodzi nam o to, żeby wyróżniać firmy, które działają na rzecz społeczności lokalnych i wspólnie te społeczności tworzą – tłumaczy Sławomir Najniger, prezes Stowarzyszenia na Rzecz Promocji Dolnego Śląska. - Najbardziej cenne są takie firmy, które wspierają w swoim regionie, powiecie, gminie, miasteczku czy wsi takie instytucje jak szkoły, domy dziecka, kluby sportowe. W ten sposób pomagają swoim sąsiadom w obszarach, w których to wsparcie najbardziej jest potrzebne. No i oczywiście nie robią tego jednorazowo.
Klucz Sukcesu ma więc wymiar nieco filantropijny – tylko na lokalnym poziomie. Wielkim firmom czy koncernom bardzo łatwo przychodzi przeznaczenie kilkudziesięciu czy nawet kilkuset tysięcy złotych na szpital, szkołę itp. Najczęściej jest to wkalkulowany wydatek na promocję. Dzięki temu istnieją w ogólnopolskich mediach, można o "szczytnych celach" przeczytać na bilbordach czy przystankach. Prawdziwa filantropia rodzi się jednak w małych firmach, które nawet mimo problemów na rynku, są w stanie wesprzeć – a to dom kultury i rozwijającą się sekcję trąbkarzy, a to drużynę młodych piłkarzy... Przykładów jest mnóstwo
- Przez wiele lat obserwowałem takie firmy i ich właścicieli – opowiada dr Bogdan Cybulski, przewodniczący kapituły Dolnośląskiego Klucza Sukcesu. - Tu dadzą 500 złotych na nowy aparat dla powiatowego szpitala, tam 2 tysiące na wyposażenie sali szkolnej, tam 5 tysięcy na komputery w domu dziecka. Ci ludzie wspieraj się nawzajem i nie robi tego dla poklasku. Po prostu widzą, że sąsiadom brakuje pieniędzy i jak mogą to się wspierają. Chcemy zauważyć takich ludzi, takie firmy i pokazać, że ich praca na rzecz lokalnej społeczności jest dużą wartością.
Klucz Sukcesu jest w zasadzie specyficznym podziękowaniem, za zrozumienie, wspieranie i tworzenie silnych więzi w konkretnych miejscowościach. Nie ma szans, aby ta nagroda przekształciła się w kółko wzajemnej adoracji, o którą zabiegają firmy z wyrachowania. Sprzyja temu przede wszystkim procedura zgłaszania kandydatów. Są to niemal wyłącznie organizacje i instytucje, które wsparcie otrzymały, albo przekazywały, czyli m.in.: organy wykonawcze jednostek samorządu terytorialnego oraz związków i stowarzyszeń jednostek samorządu terytorialnego, agencje rozwoju gospodarczego i organizacje gospodarcze, redakcje gazet, radia i telewizji, o ile przeprowadzą akcję sondażową wśród czytelników lub słuchaczy.
- Bardzo często zdarza się, że nagrodzeni przez nas właściciel firm pytają – ile mnie to teraz będzie kosztowało? - mówi dr Bogdan Cybulski. - Ja wtedy odpowiadam z uśmiechem: nic. Niestety wiele nagród, o które zabiegają polskie firmy działa właśnie na takiej zasadzie – zapłać, a zobaczymy, czy damy ci nagrodę. Raz przyszedł do mnie zdenerwowany laureat z takim pytaniem. Gdy usłyszał jakie mamy zasady zaczął wspominać jego rozczarowanie jedną z ogólnopolskich nagród. Musiał zapłacić 70 tysięcy złotych za samo zgłoszenie go jako kandydata. Potem musiał zapłacić następne 70 tysięcy za przejście do finału i wielką galę w Sali Kongresowej.
Świdnicki Teatr Miejski może nie jest oczywiście tak wykwintny jak warszawska kongresówka, ale przecież nie o to w idei Klucza chodzi. Do Świdnicy przyjadą normalni ludzie, którzy pomagają innym nie po to, żeby ubić własny interes, ale dlatego, że szanują swoich sąsiadów i wspierają się nawzajem.