Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Jazzowo w Brzegu

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Apetyt rośnie w miarę jedzenia i przez ten "żołądek" do serca płynęły dźwięki podczas koncertu jazzowego kwartetu Real Quartet, w sobotę od godziny ok. 19:30 w Semaforze przy ul. Towarowej.
Jazzowo w Brzegu
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Jazzowo w Brzegu
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Jazzowo w Brzegu
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Jazzowo w Brzegu
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.

Jazz, który rozpływa się w uszach, upaja mnogością dźwięków, syci kaloriami brzmień i wreszcie Jazz, stawiający wysoko poprzeczkę przed muzykami, którzy już dziś zawitają na deskach Brzeskiego Centrum Kultury w ramach Jazzu nad Odrą, to Jazz, który zaprezentował brzeżanom kwartet jazzowy w składzie: Paweł Klin – Gitara, Tomasz Wendt – saksofon, Mateusz Maniak – perkusja, Mateusz Dwornik – Kontrabas, czyli po prostu Real Quartet.

Młodzi i utalentowani muzycy zgrali współczesny jazz w autorskim wykonaniu. Wśród zagranych utworów znalazły się zarówno kompozycje Pawła Klina i Tomasza Wendta, ale również nie zabrakło klasyki spod znaku takich ikon jazzowych jak: Miles Davis, Wayne Shorter czy John Scofield.

Kiedy pełen radości i zarazem spokoju przybyłem na koncert Real Quartet, moje myśli spoczęły na otwierającej film Playing by hearts (Gra w serca) – scenie. Film ten – co warto wspomnieć – finezją i różnorodnością w traktowaniu różnych odcieni miłości, może stanowić doskonałą analogię do koncertu kwartetu jazzowego, emanującego obfitością dźwięków i różnorodnością spontanicznych emocji i reakcji semaforowiczów. Oto spowita mglistą smugą niebiesko – czerwonego światła Angelina Jolie (filmowa Joan), przy akompaniamencie dryfujących dźwięków trąbki, w towarzystwie wytwornego drinka z oliwką, zwraca się do pozostającego na razie w wyobraźni widza - odbiorcy:

„Mam przyjaciela, jazzmana, gra na trąbce. Fantastyczny. Chodzę na jego koncerty co miesiąc. Gra kawałek, który uwielbiam, starą piosenkę Cheta Bakera. I mimo, że zawsze gra tak samo, za każdym razem brzmi inaczej. Poszliśmy kiedyś na drinka. Kiedy jeszcze piłam. Chciałam mu powiedzieć, jak się czułam słuchając tej piosenki. Jak podziałała na mnie muzyka, jego gra. A on tylko pokręcił głową i powiedział: 'Joan, nie możesz mówić o muzyce. Mówienie o muzyce to jak taniec na temat architektury' ”

Pierwsza cześć monologu Joan doskonale oddaje stan duszy, za każdym razem, kiedy moje uszy wypełnia Jazz spod dłoni Mateusza Dwornika, Pawła Klina czy Mateusza Maniaka oraz towarzyszącym im muzykom. Tym razem nie tylko towarzystwo Tomasza Wendta spowodowały rumieńce w odbiorze, ale fakt, że muzycy po raz kolejny, nawet grając charakterystyczne dla nich utwory zabrzmieli świeżo. Dodatkowo pozwolę sobie również na próbę rozbudzenia ciekawości poprzez przypomnienie, że zaledwie rok temu w ramach Jazz nad Odrą mieliśmy okazje gościć Adam Wendt Power Set.

Pozostałe słowa przytaczam oczywiście z nutką, a może nawet całym taktem przekory i prowokacji, gdyż po pierwsze mam zamiar spróbować tego tańca z architekturą, a pod drugie jak tu milczeć kiedy, złoty saksofon, wcale nie milczał, wręcz przeciwnie, z żywotnością godną napędu Flinstonowych pojazdów „zmechanizowanych” przemierzał wraz z kompanami, rozmaite zakątki jazzu, sięgając nawet w zakamarki dedykowane najmłodszym.

Saksofon ma w sobie tę moc, która przy trzaskach kominkowych płomieni, niczym zręczny mistrz marionetek, rozgrzane ciała uczy pływać wśród fal jedwabiu. Ten sam czart pierwszej muzycznej kategorii pogwizduje tajemniczo podczas wieczornej przechadzki na pozór niekończącą się aleją, przy akompaniamencie lustrujących świateł latarni ulicznych. Tomasz Wendt nie pozostawił wątpliwości, że na dnie jego przepony, w salonach jego płuc, czają się również figlarne pomniejsze bóstwa, które nie tylko w tkliwe i misterne duszę zaglądają, ale również wiodą prym, w jazzowej i rześkiej adaptacji Flinstowego żywiołu, który entuzjastycznie zagościł na wewnętrznych stronach dłoni, czyniąc nadmiar oklasków wyjątkowo pożądanym.

Nie skłamię, jeśli stwierdzę, że spotkałem osoby rozkochane w muzyce, którym zdarzało się mylić wiolonczelę z kontrabasem, ale nie skłamię również jeśli nazwę Mateusza Dwornika, dzierżącego w swych dłoniach kontrabas, szafarzem brzeskiego jazzu, aby oczywiście zaraz dodać, że właśnie to pod jego nazwisko można śmiało podpiąć etykietę propagatora jazzu wśród brzeskiej społeczności. Należy również dodać, że od początku tej misji jazzowej towarzyszy mu Paweł Klin, który co ciekawe na sobotni koncert przyjechał, aż z Groningen (miasto w północnej Holandii), gdzie od niedawna szlifuje swoje umiejętności muzyczne, utwierdzając tym samym osoby zapoznane z jego kunsztem, że dobry i wartościowy muzyk zawsze ma jakieś szczyty do zdobycia.

Nie z jednego gatunku muzycznego dłonie i dusza muzyczna Mateusza czerpią, wszak poza jazzowym projektem Real Quartet, Mateusz jest również członkiem zespołu „gbTrio” grającego muzykę eksperymentalną, z pogranicza jazzu, poezji czy nawet muzyki psychodelicznej, ale również mocno progresywnego i mocno rockowego zespołu „Youma”, gdzie z powodzenie forsuje należyte w zespole progresywnym znaczenie gitary basowej.

Z niekłamaną satysfakcją muszę dodać, że nie zawiódł oczekiwań publiczności również Mateusz Maniak (perkusja), który oprócz rewelacyjnie odpowiedniego dopasowania do całości znalazł swoje 5 minut, podczas których wystukał to, co ma do powiedzenia, czyli innymi słowy spod jego dłoni wybrzmiała rasowa solówka perkusyjna, która wraz z kolejną sekundą nabrzmiewała coraz gorętszymi w oczekiwaniu, brawami.

Podobnie jak jazz obdarowuje muzykę mnóstwem dźwięków, tak William Shakespeare, uważany za jednego z najwybitniejszych pisarzy literatury angielskiej, obdarował literaturę mnóstwem słów. W „Kupcu weneckim” napisał:

„Ktoś, kto muzyki w samym nie ma,

Kogo nie wzrusza słodycz zgodnych dźwięków,

To człowiek zdolny do zdrady, spisków, gwałtu;

Jego wewnętrzne porywy są mroczne

Jak noc, bezdenne jak ciemność Erebu.

Takiemu nigdy nie ufaj. Słuchajmy!”

Właśnie! Słuchajmy, ale również obserwujmy, bo już dziś na deskach Brzeskiego Centrum Kultury, w ramach Jazzu nad Odrą wystąpi o godz. 18.30 Sławek Dudar & New Connection, a muzycznych rozkoszy brzeżanom nie skąpi klub Semafor niezmiennie w cenie kilku lub kilkunastu minut jakie zajmuje tam dojście, ale również Niezależny Ośrodek Kultury „Herbaciarnia”, który z kolei można określić prekursorem obdarowywania brzeżan muzycznymi ucztami.


Mariusz Żabicki, www.froguitar.net



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Czwartek 25 kwietnia 2024
Imieniny
Jarosława, Marka, Wiki

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl